Niezłomna wiara

Ewangelia z dn.08.08.2020.

Mt 17, 14–20.

Na podstawie:

https://blogownia.stacja7.pl/index.php/nie-sila-nasza/


NIE PRZESTAWAJMY WIERZYĆ


Sugerując się pewnymi "niedopowiedzeniami" dotyczącymi dzisiejszego Słowa Bożego—postanowiłem nieco rozszerzyć komentarz do tej Ewangelii.

Ojciec chłopca był bezradny wobec jego choroby...Być może chodził od lekarza do lekarza... Od znachora do znachora...W końcu trafił na uczniów Jezusa...ale oni nie mogli sobie poradzić. Zatem gdy trafił do samego Jezusa–prośba o uwolnienie syna od choroby nie była przepełniona wiarą–ale wiązała się z postawą roszczeniową...Ty to musisz zrobić...musisz go uwolnić... Zobacz—nawet Twoi uczniowie sobie nie mogli poradzić...

Jezus zna ludzkie serca—więc widział również prawdziwe intencje ojca...Wiedział, że jego wiara w cud gdzieś uciekła...a jej miejsce zastąpiły żądania cudu... Także tłum słysząc ojca chłopca: "Twoi uczniowie nie dali rady"...był żądny cudu...bo to taki ciężki przypadek...ciekawe co zrobi Jezus...

Atmosfera jaka zapanowała wokół tego przypadku pozbawiona była wiary w to, że Bóg uzdrawia...że Chrystus–Syn Boży–ma moc... A postawa wiary i zaufania zmieniła się w jarmarczną ciekawość...i oczekiwanie na spektakularną akcję w wykonaniu Jezusa... Dlatego Chrystus zirytował się postawą ludzi...z ojcem chłopca na czele...i robił im wyrzuty..."Plemię niewierne i przewrotne"...niewierne i przewrotne, bo widziało tyle znaków, tyle cudów... ślepi odzyskiwali wzrok, głusi słuch, chromi wstawali z łóżek, z opętanych demony uciekały z krzykiem, umarli zostawali wskrzeszeni...a teraz to plemię przewrotne żąda kolejnego znaku... Bo ktoś przyszedł ze swoim chorym i powiedział: "mam tak trudny przypadek, że nawet Twoi uczniowie nie umieli sobie z nim poradzić, więc sprawdzamy, czy Ty dasz radę"...Jak Ty nie dasz rady–to znaczy, że już nikt nie da rady...

Taka postawa i w naszym życiu często ma miejsce...Modlimy się długimi tygodniami, miesiącami... i nie widzimy efektu...Czasem zdarza nam się przyjmować przy tym postawę roszczeniową: "Bo Ty Boże musisz to zrobić"...

Bóg nic nie musi...Jezus nic nie musi... A nasze żądania, obrażanie się, stawianie warunków, licytacje...to wszystko nic nie da... Potrzebna jest za to wiara...I to właśnie Jezus mówi swoim uczniom, którzy pytają Go. "Dlaczego nie mogliśmy uwolnić tego chłopca?"..."Z powodu waszej małej wiary!"

Z wiarą wszystko jest możliwe... Nawet sprawy z pozoru "niemożliwe do załatwienia." Chwila zawahania...wątpliwości... i wszystko się wali...Właśnie! A co zrobić w takim przypadku? Jesteśmy tylko słabymi, uciemiężonymi ludźmi—podatnymi na podszepty anioła zła: "Widzisz—On(Jezus) Ci nie pomoże"...Zdarza się, że całe życie wątpimy w miłosierdzie Boże. Bo przecież "musimy nieść ten krzyż", musimy cierpieć za swoje(i nie tylko) grzechy...Wiem coś o tym. Nieraz tak myślałem i do tej pory zdarza mi się myśleć. Wiem, że Pan Bóg nie chce–żebym cierpiał, ale ja sam robię z siebie "męczennika"...

Próbuję wytrwać na tej drodze, z której nie ma odwrotu—bo przecież: Dokąd pójdziemy Panie!?...(J 6, 68) i jako uczeń Chrystusa nie mogę się poddawać zwątpieniu i uciekać...

A jeśli upadnę—muszę próbować wstać i iść dalej—za moim Mistrzem, który upadał pod krzyżem aż trzy razy...Jeśli nie mogę sam się podnieść i iść dalej—On poczeka na mnie...w Sakramencie Pojednania...bylebym tylko tam dotarł...A potem znów pójdziemy razem...aż do końca...na dobre i na złe...On już dał się ukrzyżować, teraz pora na mnie...Wierzę, iż czeka tam na mnie...





        

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wola Miłosiernego Ojca

Żywa wiara

Tradycja czy nowoczesność ?