"Dobre i złe ziarno"

Ewangelia z dn.19.07.2020.
Mt 13, 24–43.

NIE WYRYWAJMY CHWASTÓW


"A kiedy już to, co zniszczalne, przyodzieje się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodzieje się w nieśmiertelność"...  (1 Kor 15, 54).
...wtedy zwycięży dobroć, będzie doskonała radość, wieczna chwała i nieskończona miłość.

A co teraz—tu, na tym "łez padole"? Czy nie ma tutaj szans na radość? Niekoniecznie...Już tu–na ziemi–zaznajemy radości. Za przyczyną Wszechmogącego—doświadczamy jej w naszym życiu już teraz, z nadzieją na pełnię szczęścia w niebie.

Potrzeba jednak czasu—żeby ziarno mogło wzrastać pośród chwastów...
Tak jak w każdym człowieku jest i dobro i zło(w odpowiednich proporcjach)—tak też jest z rozwojem człowieka w "triduum"teatru życia, czyli: w czasie, miejscu i okolicznościach.
Ta "mieszanka" dobra i zła jest jak ziarna wymieszane ze słomą i jak lilie pośród cierni...
"Jak lilia pośród cierni–tak przyjaciółka ma pośród dziewcząt"(Pnp 2, 2).
W tym fragmencie "Pieśni nad pieśniami" Salomona powiedziane jest, że pośród "moich dziewcząt",a nie–wśród "obcych"...
A więc jakie pocieszenie mamy od Boga!? Czy dodaje nam otuchy fakt, iż "rośniemy" w towarzystwie "zepsutych dziewcząt"...Nas–wierzących–to raczej przeraża! Rzecz w tym, że chociaż ciernie są cierniami same w sobie—to jednak(zanim wyrosły) były też "dobrym ziarnem" w zamyśle Stwórcy, powołanym(przez Chrzest Św.) do życia z Bogiem.

Kto wiatr sieje, ten zbiera burzę—powie ktoś...W tej przypowieści siewcą dobrego ziarna jest Bóg, a złego(chwastu) diabeł.
Jak więc należy rozumieć fakt, że wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi!?
Potocznie mówi się, że ktoś jest..."szatańskim nasieniem". Takie stwierdzenie jest nieścisłością. Nikt nie rodzi się jako owoc szatana, czyli nasienie z jego "korzenia"(drzewa).
Nawet dziecko"z nieprawego łona"jest własnością Boga i nie wolno go potępiać, a nawet uśmiercać(aborcja)...
Jak łatwo mawiamy, że jakieś dziecko jest obłożone "klątwą" i na pewno nic dobrego z niego nie wyrośnie. Nawet–jeśli jego rodzice "nie byli święci"–ono wciąż ma szansę stać się błogosławieństwem—a nie przekleństwem...
W oczach Boga wszyscy jesteśmy równi i On kocha nas wszystkich.
Inna sprawa—czy z wzajemnością...

Jednak jak przetrwać wśród ludzi, którzy nie służą Bogu!?
Nasi "fałszywi bracia" mogą budzić trwogę, a nawet lęk...Czy mamy przed nimi "uciekać", a jeśli tak–to dokąd? Co mamy począć—uciec na "pustynię", sposobności do upadku pójdą za nami...
Może odseparować się od takich "braci" i nie zadawać się z nimi oraz nie wspierać nikogo im podobnego? A jeśli nikt im nie zechce pomóc w nawróceniu i do końca będą szli "własną" drogą!?
Niektórzy z nas(może nawet większość) przedtem nie kroczyli drogą i nie naśladowali Chrystusa...Gdyby nie łaska prawdziwego nawrócenia się i poznania Jezusa–może dalej byśmy błądzili.

Wniosek? Jeśli pod pretekstem naszej odmiany(postępu) nie będziemy cierpliwie znosić innych—to znaczy, że jeszcze daleko nam do świętości...

Dobrze więc postępować jak prawdziwy chrześcijanin—w myśl(też odmienionego"Szawła") w jego liście do Efezjan:"Usiłujcie zachować jedność Ducha–dzięki więzi, jaką jest pokój"(Ef 4, 2–3).
Czy nie ma w Tobie nic takiego, czego inny nie może znieść!?

Taka interpretacja niedzielnego Słowa Bożego pewnie zaskoczy niejednego "porządnego katolika"...
Nie chciałem tłumaczyć przypowieści Mistrza, bo przecież On sam ją objaśnił.
Pragnę jedynie zauważyć, iż w sercu każdego z nas jest "zaczyn" Królestwa Bożego i tak naprawdę z "nasionka" naszej wiary może wyrosnąć "dorodne drzewo"!












Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wola Miłosiernego Ojca

Żywa wiara

Tradycja czy nowoczesność ?