Jezus lubi zaskakiwać...
Łk 24, 13—35.
Ewangelia z dn.26.04.2020.
"JEZUS DROGĄ, PRAWDĄ I ŻYCIEM"
Droga, którą trzeba przebyć—aby stać się prawdziwym uczniem Jezusa—jest często dość wyboista...Szukamy obecności naszego Pana we współczesnym świecie--a przecież minęło już prawie 2000 lat od Jego śmierci i zmartwychwstania. Apostołowie mieli trochę "łatwiej", gdyż znali Jezusa osobiście—jednak nie zdawali sobie sprawy, że właściwie ich droga dopiero się zaczyna...Rozpoznanie Jezusa Zmartwychwstałego okazało się trudniejsze--niż wówczas, gdy był z nimi przed ukrzyżowaniem.
Wiara w Chrystusa—to droga do poznania, pokochania i naśladowania Jezusa, który dla nas umarł i zmartwychwstał.
Chrześcijaństwo jest drogą. Ona nie jest czymś stałym i niezmiennym, ale posiada charakter dynamiczny, bo stale się rozwija. Wiara polega na pokornym kroczeniu ścieżkami wyznaczonymi nam przez Boga, bo jesteśmy jedynie gośćmi i pielgrzymami na tej ziemi...Ileż to razy zbaczamy z Jego dróg, bo wydaje nam się, że istnieje lepszy--"przetarty" już--szlak na skróty, którym kroczą ci, którzy nie zamierzają poznawać Chrystusa. Czy jednak Jego rozpoznanie jest aż tak trudne!? Wiadomo, iż jest to kwestia wiary—ale nie wyłącznie...Możemy wszakże poznać Jezusa nie tylko zmysłami--np oczami. Zbawiciel jest osobiście obecny w Najświętszym Sakramencie—wprawdzie pod postaciami chleba i wina, ale teraz nasze oczy są jak gdyby "na uwięzi"—jednak nie serce! Tak jak uczniowie Jezusa, którzy poznali swojego Pana dopiero przy łamaniu chleba...Nie zapałały ich serca wówczas--gdy był On z nimi w drodze do Emaus.
Nam serca też powinny mocniej zabić przy słuchaniu Słowa Bożego i podczas całej Eucharystii. Jedynie pójście tą drogą—czyli przez posiłkowanie się Jego Słowem i karmienie się Jego Ciałem, a także odnajdywaniem Jego Obecności w każdym napotkanym człowieku—daje nam gwarancję głębokiego poznania i pójścia właściwą drogą za swoim umiłowanym Mistrzem.
Podczas kroczenia śladami Mesjasza czeka nas wiele niespodziewanych przeszkód w postaci utraty np zdrowia, domu, czy kogoś bliskiego--ale to wszystko jest przemijające, natomiast utrata miłości Jezusa—jest stratą niepowetowaną...Jednakowoż sam Pan Jezus nie tylko--jako Bóg--też przeszedł tę drogę, ale wciąż jest obecny na każdym etapie naszej pielgrzymki—pomagając nam na każdym kroku jako nasz najlepszy i często jedyny Przyjaciel. Towarzyszy nam i martwi się jak pobłądzimy—jak na tym Jego wizerunku w postaci "przydrożnego Chrystusa" na rozstaju dróg...
Komentarze
Prześlij komentarz