Sens służby

Ewangelia z dn.25.07.2020.
Mt 20, 20–28.

DWOISTOŚĆ WŁADZY

Jezus jest jedynym Godnym—żeby pić kielich, który przygotował Mu Ojciec...
Nie chodzi tutaj o to, iż nie możemy mieć pełnego udziału w Eucharystii już teraz–przeciwnie–Chrystus nas do Niej zaprasza. Jednak ostatecznie stanie się to dopiero przy końcu naszej pielgrzymki do Pana...Natomiast kwestia "zasiadania" po prawicy i lewicy Pana Boga—nie podlega ludzkiej mocy i decyzyjności.
To dla nas lepiej, bo uczy pokory...
Gdybyśmy mieli wpływ na sprawy należące do Boga—to by dopiero było!

Wszyscy wybrani przez Boga ludzie są postrzegani jako dar, który Ojciec ofiarowuje swojemu Synowi...Z drugiej zaś strony—kiedy już zostaną darowani Jezusowi—On na pewno ich zachowa i nigdy nie wyrzuci ich precz:                    Wszystko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę, ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał. Jest wolą Tego, który Mnie posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym. To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym (J 6, 37–40).


Wielu ludzi-nawet chrześcijan-uważa, iż w dzisiejszych czasach–jeśli ludzie mają być postrzegani jako moralnie odpowiedzialne stworzenia–to muszą mieć wolność w dokonywaniu wyborów, w przekonaniach, okazywaniu nieposłuszeństwa itp. Ale co oznacza słowo „wolność”?
Czasami–nie zastanawiając się zbytnio–zakładamy, że wolność musi pociągać za sobą moc do działania...poza Bożą władzą. Uważamy, iż wolność wiąże się z absolutną mocą do przeciwstawiania się wszelkim ograniczeniom—tak, aby w dokonywanych wyborach nie było żadnego przymusu...
Skoro jednak to Bóg jest"sprawcą wszystkiego i we wszystkim"(w ludziach także) i Jego plan został już dawno postanowiony—to co możemy zrobić!?
Jeśli jesteśmy zmuszani do wyboru konkretnej opcji, jeśli nasze decyzje są w rzeczywistości całkowicie nieuniknione—to jak możemy mówić, że są to nasze własne decyzje i wybory? A jeśli tak naprawdę nie są nasze, to jak możemy być pociągani do moralnej odpowiedzialności?
Stwierdzenie, dotyczące Bożej władzy oraz ludzkiej odpowiedzialności są bezpośrednio związane z naturą Boga. Gdyby Bóg miał władzę i nic poza tym, to wszyscy moglibyśmy stać się chrześcijańskimi fatalistami...Trudno byłoby nam odnaleźć miejsce na modlitwę oraz ludzką odpowiedzialność. Gdyby natomiast Bóg funkcjonował jedynie na zasadzie osobistej relacji z nami: rozmawiałby z nami, odpowiadał nam, zadawał pytania, udzielał odpowiedzi—to łatwo byłoby zrozumieć, w jaki sposób ludzie są przed Nim odpowiedzialni. Trudniej jednak byłoby pojąć—jak tego rodzaju Bóg może wykraczać poza ludzkie doświadczenie, jak może być wszechmocny i jak może mieć władzę nad światem.
Ta dwoistość Boskiej natury jest wielką tajemnicą i tak naprawdę ludzki umysł nie jest w stanie jej "ogarnąć". Jedyną i chyba najbliższą prawdy odpowiedzią na dylemat wpływu Boga na ludzki los—jest potęga Jego miłości, przypisująca wolny wybór każdemu człowiekowi...

Pomimo całej tej tajemniczości związanej z naturą Boga–na podstawie Biblii można dostrzec–że jest On jednocześnie transcendentny i można mieć z Nim osobistą relację. Jest On całkowicie suwerenny, jeśli chodzi o stworzony przez siebie porządek, jednak Jego relacja ze mną jest na jak najbardziej osobistym poziomie. Czasami o wiele ważniejsze jest uwielbianie takiego Boga niż rozumienie Go.

Już tutaj–w ziemskim życiu–możemy dostępować zaszczytu obcowania z Bogiem przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym. Ale to nie oznacza samych przyjemności(choć radość na pewno)...
Trwanie w miłości Bożej może przynieść owoce "dopiero" przy końcu naszej wędrówki do Boga, albo wręcz przy spotkaniu z Nim na tamtym świecie. Wielu świętych już za życia doświadczało osobistej relacji z Panem Bogiem i było świadkami Bożych objawień, ale były one następstwem ich oddania się w"niewolę"Chrystusową i gotowości do poświęceń dla Niego...

A czy my zdajemy sobie sprawę co oznacza podjęcie krzyża Chrystusowego i picie Jego kielicha?
Kielich ten jest często "kielichem goryczy"...Pamiętajmy jak Syn Boży prosił Ojca w Ogrójcu o–jeśli to możliwe–zabranie kielicha cierpienia, które Go czekało. Oczywiście w końcu go wypił—bo taka była wola Ojca, o której wypełnienie z pokorą prosił. Zresztą zawsze był gotów ją spełnić we wszystkim co do joty...
Mówiąc:"kielich mój pić będziecie..." Jezus miał na myśli, że wielu z nas będzie cierpiało, a nawet umrze dla Niego...

Istotą Chrystusowego posłannictwa w naszym życiu jest postawa posłuszeństwa i pokory, połączona z pełną ufnością w sens planów Bożych i Jego miłość.

Bądźmy zatem Jego sługami—tak, jak nasz Pan «nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu». Wypełnianie woli Bożej to upodobnienie się do narzędzi w Jego rękach...Nasza "wielkość" niech raczej polega na pomocy bliźnim i zapraszaniu ich do wspólnego kroczenia drogą Chrystusową przez swoją uczniowską postawę i apostolstwo w ewangelizowaniu.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wola Miłosiernego Ojca

Żywa wiara

Tradycja czy nowoczesność ?